Niewinni czarodzieje - filmowy klasyk, który warto obejrzeć

Ujęcie 167.


MUZYK III: Wiecie, jaka jest różnica między taśmą magnetofonową a życiem?
MUZYK I: No, no!
MUZYK: Żadnej, panowie, różnicy. Życie jest jak taśma: nagrywa się, potem się ją puszcza, przesłuchuje i wreszcie przychodzi taka chwila - trzeba skasować. Głupie, co?
ANDRZEJ: E, przestań się zgrywać.
HENIO: Najważniejsze, żeby w domu wszyscy zdrowi byli.

MUZYK I: Mędrcy dawnych wieków zamykali się szukać skarbów, leków, trucizn. My, niewinni młodzi czarodzieje…
GŁOS: Ale sadzi…
MUZYK III: ... szukajmy ich, aby otruć własne swe nadzieje.
POLO: Piękna mowa.
ANDRZEJ: Cześć. O trzeciej.
POLO: O trzeciej. Znowu będziemy grać jak patyki.
ANDRZEJ: Dobranoc.
POLO: Dobranoc
ANDRZEJ: Dobranoc.
HENIO: Dobranoc.

Jest rok 1960. 
Za oknem czarno-biało, raczej szaro.
W dzień wszyscy śpią.
A kiedy wstają rano i patrzą w lustro, zastanawiają się, czy to, co działo się poprzedniej nocy, zdarzyło się naprawdę.

Tutaj życie zaczyna się nocą.


Króluje jazz. Wolność  Młodzi ludzie spotykają się w klubach, w piwnicach, słuchają wymagającej muzyki, wymagają dużo od siebie i od innych. Każdy chce zgrywać intelektualistę. Mało kto wierzy w romantyczną miłość.  A ludzie, którzy w nią wierzą, oceniają innych przez pryzmat obrazków stworzonych we własnej głowie, w plątaninie myśli, oczekiwań, pragnień. I dla wszystkich starają się być niedostępni, bo tak długo żyją z myślą, że nie ma nikogo dla nich idealnego, że nawet, gdy spotkają kogoś odpowiedniego, to nie dopuszczają do siebie myśli, że własnie trafili na miłość swojego życia.

Tak wygląda rzeczywistość bohaterów filmu Andrzeja Wajdy "Niewinni czarodzieje". Mimo, że w filmie przewija się wielu znanych aktorów (m.in. Zbigniew Cybulski), to tak naprawdę jest to historia Andrzeja/Bazylego (w tej roli Tadeusz Łomnicki) oraz Pelagii (Krystyna Stypułkowska). 

Andrzej jest lekarzem. Podziela opinię swojego kolegi Edka (Cybulski), że wszystkie kobiety są głupie, jedne są po prostu ładne, a drugie brzydkie. Andrzej po godzinach grywa w zespole jazzowym, w którym grają między innymi Komeda (w tej roli sam Krzysztof Komeda, który stworzył świetną muzykę do filmu) oraz Polo (Roman Polański). Postać grana przez Tadeusza Łomnickiego raczej nie zyska waszej sympatii. W jednej z pierwszych scen filmu, dowiadujemy się, że nałogowo zaprasza do siebie nieznajome dziewczyny, żeby się z nimi przespać.  Obca jest mu miłość.  Swoją drogą, jego praca jest mocno stresująca. To on decyduje o tym, czy bokserzy mogą wejść na ring, czy też nie - sprawdza ich stan przed walką. Jeśli odsunie kogoś od walki, to może być pewny, że prędzej czy później, wkurzony zawodnik się o niego upomni. Najpewniej w ciemnym zaułku.

Pewnej nocy Andrzej idzie do klubu razem z Edkiem. Tam spotykają przepiękną dziewczynę. Najpierw próbuje do niej zagadać Edek. Bez skutku. Dziewczyna siedzi ze znajomym, więc koledzy wymyślają sposób, by została sama. Kiedy towarzystwo się zbiera, Edek podjeżdża pod klub taksówką, zbiera partnera nieznajomej, a dziewczynę zostawia samą z Andrzejem przed klubem. 

W ten sposób rozpoczyna się nocna przygoda, którą pewnie każdy z nas chciał kiedyś przeżyć. Dwójka nieznajomych i noc w Warszawie. 

- No na co pan czeka?
- Na panią czekałem, całe życie.


Nie będę zdradzać dalej fabuły, gdyż najlepiej film obejrzeć osobiście. Dodam tylko, że nasi bohaterowie od początku do końca spotkania zakładają maski i nieustannie grają. Nie chcą zdradzać uczuć. Udają, ze ich nie mają.  Andrzej przedstawia się jako Bazyli, a dziewczyna jako Pelagia. Bazyli bierze Pelagię za kolejną słodką idiotkę na jedną noc, a tymczasem ona okazuje się najbardziej niezwykła kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał. Oboje są samotni, oboje w głębi duszy chcieliby coś z tym zrobić, ale żadne z nich nie chce złamać przyjętej pozy.



Tworzą dokładny plan przebiegu spotkania, by nikt nie był rozczarowany i wszystko poszło gładko. Ktoś mógłby pomyśleć - ech, przecież to kolejne nudne romansidło. Też tak myślałem na początku, ale później zorientowałem się, jak bardzo się myliłem. Film zdecydowanie warto obejrzeć.

Ważna informacja. Sławek ostatnio pisał o Łowcy Androidów. Tam istniały dwie wersje, które zmieniały diametralnie odbiór całego filmu. "Niewinni czarodzieje" również mieli dwie wersje. Jednak wersja reżyserska nigdy nie pojawiła się na ekranie - nie spodobała się cenzurze. Wajda nie był i nie jest dalej zadowolony z zakończenia filmu w wersji, którą znamy. Powiem tylko tyle, że w oryginale film zakończył się odwrotnie (według mnie takie zakończenie byłoby lepsze).


No dobrze. Historia jak historia. Ale co do fabuły filmu ma tytuł "Niewinni czarodzieje" ? Przyznam się, że kiedy oglądałem film, nie miałem pojęcia. A wystarczyło lepiej wczytac się w czasach liceum w Mickiewicza. A konkretniej w pierwszą scenę z "Dziadów cz. I". Jest tam monolog Dziewicy, która marzy między innymi o idealnym ukochanym. Uważa, że wszyscy są nudni, tacy sami. Poznaje ludzi, poznaje historie, ale to wszystko nie to, czego szuka. Rozpacza, że jest samotna i nie wie jak to zmienić. Woli żyć w świecie marzeń, w świecie książek.

Witajże, ma jaskinio - na wieki zamknięci,
Nauczmy się więźniami stać się z własnej chęci-
Czyż nie znajdziem zatrudnień? Mędrce dawnych wieków
Zamykali się szukać skarbów albo leków
I trucizn - my niewinni młodzi czarodzieje
Szukajmy ich, by otruć własne swe nadzieje.
A jeżeli do grobu wstęp dla was zawarty,
Pochowajmy swą duszę za życia w te karty.
Można pięknie zmartwychwstać i po takim zgonie,
I przez ten grób jest droga na Elizu błonie.


Jednak wierzy, że na każdego czeka gdzieś ktoś stworzony specjalnie dla niego. Najważniejsze, to nie przegapić momentu, gdy na siebie trafimy.

W przyrodzeniu, powszechnej ciał i dusz ojczyźnie,
Wszystkie stworzenia mają swe istoty bliźnie:
Każdy promień, głos każdy, z podobnym spojony;
Harmoniją ogłasza przez farby i tony;
Pyłek błądzący śród istot ogromu
Padnie w końcu na serce bliźniego atomu;
A tylko serce czułe z dozgonną tęsknotą
W rodzinie tworów jedną ma zostać sierotą?
Twórca mi dał to serce, choć w codziennym tłumie
Nikt poznać go nie może, bo nikt nie rozumie,
Jest i musi być kędyś, choć na krańcach świata,
Ktoś, co do mnie myślami wzajemnymi lata!

Więc oczy szeroko otwarte! Zmarnowane okazje będziemy mogli wspominać i odtwarzać niczym z taśmy. Żeby móc ruszyć do przodu, trzeba się jednak oderwać od wspomnień. Życie jest tylko trochę jak taśma, o której mówił jeden z muzyków w filmie. To prawda, można przesłuchiwać stare fragmenty. Można o nich zapominać - kasować. Jednak starych nagrań nie zmienimy, choćby były fatalne. Możemy jedynie dogrywać i wierzyć, że tym razem wszystko przeżyjemy/zagramy najlepiej jak potrafimy. 






Komentarze