W starym kinie cz. 2 - Marilyn Monroe i Clark Gable - "Skłóceni z życiem"

Długo zastanawiałem się, czemu poświęcić drugą część artykułów "W starym kinie". Jednak po wczorajszym seansie musiałem napisać o kolejnym z fenomenów filmów z dawnych lat, a opisywany obraz jest tego najlepszym przykładem.

Młoda rozwódka Roslyn Taber nie wie, co zrobić ze swoim życiem. Przypadkiem spotyka dwóch starzejących się kowbojów, Gaya (to imię, wbrew pozorom; Clark Gable) i Guido (Eli Wallach). Wyruszają oni za miasto, by wspólnie cieszyć się wolnością i własnym towarzystwem. W pewnym momencie kowboje postanawiają zapolować na mustangi i zabierają ze sobą Roslyn i starego znajomego, Perce'a (Montgomery Clift), niegdysiejszego mistrza rodeo.
 Scenariusz został napisany przez Arthura Millera, ówczesnego męża Marilyn Monroe. Miał on pomóc gwieździe zerwać z lekkimi komediami i musicalami, i pokazać, że stać ją na aktorstwo godne jej sławy. Powiem szczerze - fenomen Marilyn Monroe jest dla mnie zagadką, bo i wtedy, i teraz istnieją aktorki i ładniejsze, i bardziej utalentowane, i lepiej śpiewające/tańczące. Z drugiej strony, mogłaby je wszystkie obdzielić fobiami, kompleksami i problemami natury psychicznej. Wywodziła się z rodziny, której niemal wszyscy członkowie trafili do zakładu zamkniętego, w dodatku nigdy nie poznała swojego ojca i nie miała pojęcia, kim on może być. Nie potrafiła nawiązywać normalnych relacji z ludźmi, jej małżeństwa błyskawicznie się rozpadały, pogłębiając jej problemy z samą sobą. W tej sytuacji nietrudno zauważyć podobieństwo między aktorką a graną przez nią postacią, Roslyn. Jest ona z jednej strony krucha, niewinna, po dziewczęcemu radosna i oderwana od rzeczywistości, z drugiej pogrążona w głębokiej depresji, rozczarowana życiem i ludźmi, unikająca angażowania się w bliższe relacje. Nigdy wcześniej ani później Marilyn nie była tak naturalna na ekranie, nigdy też nie stworzyła postaci tak pełnej i skomplikowanej.

Drugą Wielką Gwiazdą na planie był Clark Gable. Jego Gay Langland to z jednej strony szarmancki, troskliwy, rodzinny facet, prawdziwy mężczyzna trzymający się swojego etosu, z drugiej strony - starzejący się kowboj pozbawiony złudzeń, goniący ślepo za wolnością, niedbający o nic. Gable odniósł wielki sukces dzięki rolom w "Ich noce", "Bunt na Bounty" i "Przeminęło z wiatrem". Gdy w 1942 zginęła jego żona, załamany wstąpił do wojska. Po wojnie wrócił do grania w filmach, ale nie odzyskał należnego mu tronu Króla Hollywood. Fabryka Snów zmieniła się, nie potrzebowała już typu postaci, jaki kojarzył się jednoznacznie z Gable'em. Rola Gaya pasowała mu jak para dobrych kowbojskich butów.
Na plakacie pojawia się też często nazwisko Montgomery'ego Clifta. Ten obecnie mało znany aktor miał w latach 50. podobną renomę jak Marlon Brando czy James Dean. Zżywał się całkowicie z granymi postaciami, przeżywając ich losy jak własne. Wychowywany przez surową i chłodną matkę, wrażliwy i zamknięty w sobie Monty dopiero wśród aktorów poczuł się akceptowany. Dodatkowych zmartwień nastręczał mu jego homoseksualizm, z którym nie potrafił sobie poradzić. Pragnął ożenić się i żyć normalnie. W 1956 roku Clift miał wypadek samochodowy, z którego wyszedł z pokiereszowaną i częściowo sparaliżowaną twarzą oraz równie poranioną psychiką. Przez następne 10 lat bezskutecznie walczył z uzależnieniem od alkoholu i lekarstw, coraz bardziej zmieniając się we wrak człowieka.

"Skłóceni z życiem" to być może jeden z najsmutniejszych filmów, jakie kiedykolwiek powstały. Swą siłę jednak czerpie z wydarzeń, które toczyły się poza ekranem. Krótko po skończeniu zdjęć Clark Gable zmarł na zawał, rok później Marilyn Monroe została znaleziona martwa w swojej rezydencji z telefonem w ręku, a w 1966 (zatem 5 lat po premierze filmu) Montgomery również odszedł z tego świata wskutek zawału serca. Trudno też nie utożsamiać postaci z grającymi ich aktorami.

Poza tym, mamy tutaj polemikę z mitem kowbojów i Dzikiego Zachodu. Wyprawa na mustangi stała się reliktem przyszłości i brutalnym wyniszczaniem dzikiej, pięknej przyrody. To, co niegdyś było męską przygodą, przybrudzone zostało krwią i śmiercią - upolowane konie zabiera się do rzeźni.

Zdecydowanie polecam ten wybitny film. Jedynym jego mankamentem jest zakończenie - za szybkie, pozostawiające zbyt wiele niezamkniętych wątków, niepotrzebnie otwarte (bo chyba nikt nie planował następnych części?). Tak czy inaczej, uważam ten obraz za jedno z największych dzieł kinematografii lat 60.

Komentarze

  1. Miło, że można znaleźć coś w polskiej blogosferze o Clarku Gable czy "Skłóconych z życiem". Zapraszam do siebie, jeżeli takie tematy Was interesują. http://carriegoeswildagain.blogspot.com/2015/04/judy-lewis-loretta-young-clark-gable.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz